wtorek, 13 marca 2012

Bo gdzie diabeł nie może, tam teściową pośle ;P

Witajcie moi kochani we wtorek ;) Dziś brzydko na dworze, ale trwajmy mimo wszystko w dobrym humorze ;) Ja zobaczę w jaki humor wprawi mnie dziś moja teściowa, bo jej jeszcze nie widziałam ;P Się okaże, ale ja będę twarda i jak będzie trzeba to jej jeszcze powiem parę rzeczy do słuchu, ale całkiem spokojnie tak jak wczoraj, choć i tak dużo mnie to nerwów kosztuje :/ Niestety jak trzeba to trzeba, heheh, ale mam przynajmniej jakieś wątki do pisania tu na bloga ;P Nie, ale tak na poważnie to ile jest takich przypadków w życiu (mnóstwo :/) gdzie teściowa rozbić rodzinę gotowa. A ilu się już to udało osiągnąć hmm... statystyki mówią (nie wiem, czy to taka prawda, ale sprawdza się w życiu codziennym ;P), że każda teściowa choć troszkę się wtrąca, co druga mówi dzieciom co mają robić, co trzecia robi wszystko po swojemu i dzieci nie mają nic do gadania, za to co czwarta doprowadza do kłótni małżonków, aż w końcu co piąta doprowadza do rozwodów. Tak to wygląda, ale mówię, że nie musi tak być, acz  z tego co się nie raz słyszy od ludzi to może tak właśnie jest niestety :/ W takich małżeństwach gdzie się rodzice rozwodzą to najbardziej potem cierpią niewinne dzieci, które mają już w swojej poturbowanej i okaleczonej psychice zakodowane jak wygląda małżeństwo i w ogóle miłość dwojga ludzi. Takie dzieci pokrzywdzone przez niedojrzałych emocjonalnie ludzi mają wypaczone spojrzenie na rodzinę i trudno im będzie w przyszłości założyć własną kochającą się. Żeby takową założyć trzeba mieć przede wszystkim mocne fundamenty, a te znajdzie się tylko we własnej kochającej rodzinie u podłoża Wiary oczywiście, bo nie inaczej. Dlatego takie ważne jest, żeby nasze dzieci nie tylko widziały, ale i czuły tą naszą miłość każdego dnia. I żeby to nie było tylko same karcenie, albo sama tylko miłość, te dwie rzeczy muszę iść zawsze w parze, bo wtedy żadnej nie będzie za dużo. A wręcz miłości może być trochę więcej, bo tej nigdy nie za wiele.  I tak kończę tym stwierdzeniem, a dziś zamiast mojego wiersza dodam opowiadanko tak w sam raz na Wielki Post do rozważania. Zapraszam serdecznie do czytania i życzę miłej lektury :)

Dawno temu, w Egipcie, żył mądry pustelnik.
Miał wielu uczniów, jeden z nich przyszedł
kiedyś do swojego mistrza i skarżył się:
"Chcę czytać Biblię, i czytam ją, ale nic
z tego nie rozumiem, nic nie zapamiętuję,
nic nie wynoszę. Przestanę medytować,
jestem zniechęcony."

Mistrz nie odpowiedział od razu. Kazał
uczniowi wziąć stary wiklinowy koszyk,
pójść z nim do Nilu i przynieść w nim
trochę wody. Uczeń zdziwił się wielce,
ale wypełnił polecenie. Poszedł nad Nil,
zanurzył w nim koszyk i przyniósł go
do mistrza. Oczywiście koszyk był pusty.
Mistrz jednak kazał powtórzyć czynność
drugi raz
i trzeci
czwarty
i piąty.

Dopiero po piątym razie powiedział:
"Wysyłałem cię po wodę, czerpałeś
dziurawym koszykiem wody Nilu
i nic nie przynosiłeś - to prawda.
Popatrz jednak na koszyk. Był brudny!
Teraz jest czysty i lśniący. Sprawiła
to ta woda, którą czerpałeś.
Nie zatrzymałeś jej, ale ona
dała koszykowi oczyszczenie."

Tak samo jest z naszą medytacją.
najważniejsza jest w niej wierność.
Nie wszystko będziesz w stanie pojąć.
Nie wszystko zapamiętasz.


ZAWSZE jednak
medytacja da ci OCZYSZCZENIE.


TRWAJ w niej.

To by było tyle, a ja zmykam, bo mnie czas goni ;) Trzymajcie się cieplutko i z serca pozdrawiam radośnie życząc Wam miłego dzionka mimo iż nie ma słonka ;) Do zobaczenia wieczorkiem i buziaki gorące zasyłam, pa ;*








                                                                                                                

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz