niedziela, 29 października 2017

Październik miesiącem Różańca Świętego...„A czyż jest inna, piękniejsza i przyjemniejsza niż ta, której Ona sama nas nauczyła; piękniejsza od modlitwy różańcowej? Zawsze odmawiaj różaniec”.(Św. o. Pio)

Tak, Różaniec to niewątpliwie najpiękniejsza forma modlitwy, najpiękniejsza a zarazem najpotężniejsza z modlitw, modlitwa, która rozwiązuje wszelkie najtrudniejsze sprawy i problemy. Nie ma takiej, nawet beznadziejnej sytuacji, która nie byłaby rozwiązana za pomocą właśnie Różańca świętego. Doskonale wiemy z własnego życia, że dużo mamy trudnych spraw, niektórych jeszcze nierozwiązanych, niektórych beznadziejnie zawikłanych, spraw, które nas przygnębiają, które nam spać nie dają, przez, które się w tym życiu miotamy, ale wtedy zazwyczaj do Boga się z prośbami uciekamy...cóż jednak często zapominamy, że najprostszym westchnięciem jest właśnie ta niepozorna aczkolwiek najskuteczniejsza modlitwa :)
Sama wielokrotnie w swym życiu doświadczałam ogromu mocy tej modlitwy i doświadczam tego na każdym kroku po dziś dzień i zawsze czuję, że Matka Boża jest przy mnie w najtrudniejszych momentach mojego życia. Na prawdę nie trzeba dużo aby wziąć w rękę różaniec i się pomodlić a nawet nie trzeba dużo czasu aby go odmówić, bo jedynie te 15 góra 20 min, a może właśnie starczy tyle aby odmienić najtrudniejsze wleczące się rzeczy w naszym życiu. Warto spróbować, bo do stracenia nic nie mamy, ale może o wiele więcej zyskamy 😀

Wszyscy wielcy ludzie, błogosławieni a przede wszystkim Święci mawiali na temat Różańca Św. przepiękne rzeczy, które powinny być nie tylko przykładem ale i zachętą do częstszego sięgania po różaniec...

Św. o. Pio mawiał:
„Z tą swoją bronią przeciwko atakom szatana nie rozstawaj się nigdy.
Zawsze odmawiaj różaniec”.

„A szatan tak lęka się Maryi, że kiedy człowiek wypowiada Jej imię, on pierwszy stawia się na jego wołanie, by uniemożliwić, przeszkodzić, wytrącić z ręki różaniec”.

„Kto dużo się modli na różańcu, ten się zbawia, Kto mało się modli, ten jest narażony na niebezpieczeństwo. Kto się nie modli na różańcu jest już w niebezpieczeństwie. Kto się nie modli, ten się potępia”.

„Tym się zwycięża szatana”. 

„Kochajcie Maryję i starajcie się, by Ją kochano. Odmawiajcie zawsze Jej różaniec i czyńcie dobro.Dzięki tej modlitwie szatan spudłuje swe ataki i będzie pokonany, i to zawsze. Jest to modlitwa do Tej, która odnosi triumf nad wszystkim i nad wszystkimi”.

I choć miesiąc październik już się kończy to nie oznacza wcale, że odmawianie różańca też ma się zakończyć, gdyż różaniec jest modlitwą codzienną, która powinna praktycznie towarzyszyć nam przez całe nasze życie i do końca naszych dni. I to nie tylko wtedy jak jest nam źle, ale nawet wtedy gdy ogarnia nas radość i szczęście, bo wtedy nasza modlitwa zamienia się w dziękczynienie...

Błogosławiony Fryderyk Ozanam powiedział kiedyś te słowa:

Pewnego dnia, przechodząc koło kościoła Saint-Etienne, wstąpił do niego. Świątynia była prawie pusta, ale przed ołtarzem Najświętszej Maryi Panny klęczał człowiek pogrążony w modlitwie. Ozanam zbliżył się nieznacznie i ku swemu ogromnemu zdziwieniu rozpoznał sławnego uczonego: matematyka, fizyka i astronoma, Andrzeja Marię Ampera, przesuwającego paciorki różańca i skupionego na modlitwie. Widok ten wzruszył go tak głęboko, że płacząc i modląc się, padł na kolana. Wszystkie jego zwątpienia rozwiały się, robiąc miejsce niewzruszonej wierze. Miał zwyczaj mawiać później: „Różaniec Ampera miał więcej wpływu na moją duszę niż wszystkie traktaty i rozprawy”.


Benedykt XVI mawiał tak:

„Kiedy odmawiamy różaniec, pozwalamy, by prowadziła nas Maryja”.

„W tajemnicach różańca Maryja wprowadza nas w zbawcze dzieło Chrystusa. Gorąco zachęcam do tej modlitwy. Niech jednoczy rodziny i niesie pokój dla świata. Niech wam Bóg błogosławi.”

Jakże znane nam i bliskie naszemu sercu słowa naszego wielkiego rodaka Jana Pawła II na temat odmawiania różańca świętego.:

"Różaniec jest to modlitwa, którą bardzo ukochałem (…). Przedziwna w swej istocie i głębi (…). Oto bowiem na kanwie słów Pozdrowienia Anielskiego przesuwają się przed oczyma naszej duszy główne momenty z życia Jezusa Chrystusa (…) jakbyśmy obcowali z Panem Jezusem przez serce Jego Matki. Równocześnie zaś w te same dziesiątki różańca, serce nasze może wprowadzić wszystkie sprawy, które składają się na życie człowieka, rodziny, narodu, Kościoła, ludzkości (…). W tajemnicach radosnych widzimy (…) radość rodziny, macierzyństwa, przyjaźni, wzajemnej pomocy. W tajemnicach bolesnych rozważamy w Chrystusie (i razem z Jego Matką) wszystkie cierpienia człowieka. W tajemnicach chwalebnych odżywają nadzieje życia wiecznego. W Chrystusie zmartwychwstałym cały świat zmartwychwstaje".("Via Consecrata" 95)

"Różaniec, to moja ulubiona modlitwa! Taka wspaniała modlitwa! Wspaniała w jej prostocie i jej głębi. W tej modlitwie powtarzamy po wielokroć słowa, które Dziewica Maryja usłyszała od Archanioła i od swej kuzynki, Elżbiety. Na tle słów: "Zdrowaś Maryja" dusza uzmysławia sobie zasadnicze wydarzenia (Tajemnice) z życia Jezusa Chrystusa… Modlitwa tak prosta i tak bogata. Z głębi mojego serca zachęcam wszystkich do jej odmawiania."(Castel Gandolfo 1 X 1995)


Mogłabym tak jeszcze wiele przykładów podać, ale to bym pewnie nie skończyła do świąt Bożego Narodzenia 😜 Istotą rzeczy jest jednak abyśmy zawsze uciekali się do Matki Bożej we wszystkich aspektach naszego życia, czy to w dobrych czy też w złych, ale żebyśmy zawsze wiedzieli, że Ona chce być naszym wsparciem we wszystkim w całym naszym życiu. Dlatego nie okradajmy się z tych łask jakie przynosi nam na modlitwie spędzony czas. Tym bardziej, że tyle czasu nieraz poświęcamy na różne niekoniecznie pożyteczne dla naszej duszy rzeczy, bo różaniec czyni cuda i nikt temu nie zaprzeczy... Niektórzy może nawet powiedzą, że to nudne jest tak w kółko odmawiać ciągle to samo, ale w żadnym razie nie jest to prawdą, bo nie chodzi o to by klepać bezmyślnie jak zacięta płyta, bo jest wiele pięknych form odmawiania różańca np; można z rozważaniami tajemnic na dany dzień tyg. np z jakimś Świętym, można słuchać tych rozważań w tel., czy w internecie gdzie w dobie dzisiejszej tak wysoko rozwiniętej techniki mamy wiele udogodnień i wiele możliwości jak i ułatwień. A poza tym kiedy ktoś chce być dobrym w jakiejś rzeczy, to czasem musi się ćwiczyć w niej nieraz długie lata, aby dojść do wprawy, bo trening czyni mistrza jak się to mówi...i z wiarą naszą jest zupełnie podobnie, musimy ćwiczyć się duchowo, bo bez wysiłku nic wartościowego nigdy nie przychodzi. Dlatego warto spróbować zacząć odmawiać Różaniec, bo ten kto odmawia i odmawiał go cały czas nigdy się jeszcze nie zawiódł na jego mocy i sile. Po prostu RÓŻANIEC ŚWIĘTY jest MEGA MOCNY!!!

Nawet niedawno tj. 7 października na zakończenie jubileuszu objawień Fatimskich była piękna akcja „RÓŻANIEC DO GRANIC”, to na pewno każdy o tym słyszał, czytał, oglądał a niektórzy modlili się zapewne w domu tak jak ja, a może i większość była modlić się na granicach Polski z innymi tworząc korowody modlitewno - różańcowe, aby prosić Matkę Bożą o potrzebne łaski dla naszego Kraju ale i nie tylko. To przepiękna inicjatywa, którą nawet przejęły i inne kraje. To jest siła , to jest moc!!! Zapraszam do powtórnego przeżycia tych pięknych jak i mocnych chwil...

http://www.radiomaryja.pl/kosciol/7-pazdziernika-polacy-odmowia-rozaniec-granic/


Patrząc na życie znanych nam świętych, to jakby nie było każdy z nich w swym życiu odmawiał Różaniec Św. i czego to dowodzi, że warto, że im się udało wytrwać w tej drodze do świętości a Różaniec Św był ich lekarstwem na wszystkie słabości... Co to oznacza dla nas?, że każdy z nas może świętym być, ale też trzeba dużo właśnie na różańcu się modlić 😁😇

W sumie to na tym bym zakończyła, bo to temat rzeka, a na mnie inne życie czeka, więc jeszcze raz gorąco polecam i zapraszam do odmawiania jak nie codziennie to może na początek co trzeci lub co drugi dzień tejże pięknej i potężnej modlitwy jaką jest
RÓŻANIEC ŚWIĘTY!!!


Sercem Was pozdrawiam i pozytywne myśl zostawiam, życząc Wam błogosławionego dnia aż do zachodu słońca 😄😇💗


Jak zwykle miła muza do posłuchania jedna z moich ulubionych, a mam ich sporo, więc trochę tu po zaśmiecam 😆🎵🎸🎶






czwartek, 22 czerwca 2017

Dlaczego nie potrafimy, czy raczej może nie chcemy pokochać naszego cierpienia?

Trochę nietypowy temat jak na początek wakacji, bo w końcu dla niektórych cierpienie się kończy z dniem jutrzejszym ;] Jednak ten temat nie powinien nas w zupełności zasmucać i na dobrą sprawę każda pora jest właściwa by o nim mówić, bo w końcu CIERPIENIE jest drogą do naszego ZBAWIENIA. Dlatego powinniśmy zaakceptować to wszystko co prowadzi nas do WIECZNEGO SZCZĘŚCIA, a szczególnie cierpienie, ponieważ to właśnie poprzez cierpienie zbliżamy się do samego Boga, bo gdy cierpimy to Bóg przytula nas do swego serca, chowa nas w swoim cierpieniu, bólu i ranach, które otworzyły dla nas BRAMY NIEBA.
                          Ok, to tyle na początek, a teraz chciałabym przytoczyć Wam niektóre słowa mojego ulubionego Św. O. Pio na temat cierpienia i błogosławieństw z niego wypływających. Nikt chyba tak dobrze jak O. Pio nie rozumiał cierpienia, ponieważ wiele jego przemyśleń wskazuje na to, że je bardzo ukochał, gdyż wiedział, że to własnie ono jest też drogą do ŚWIĘTOŚCI i oczywiście się nie pomylił :)

"Nie chciejmy zaprzeczać, że cierpienie jest koniecznie potrzebne naszej duszy, a krzyż powinien być naszym codziennym chlebem. Jak ciało potrzebuje pokarmu, tak dusza potrzebuje krzyża -dzień po dniu -aby oczyszczać się i odrywać od stworzeń. Chciejmy zrozumieć, że Bóg nie chce i nie może nas zbawić ani uświęcić bez krzyża; im bardziej pociąga do siebie jakąś duszę, tym bardziej ją oczyszcza przez krzyż"(FSP, s. 123).



"Przede wszystkim czuję się zobowiązany powiedzieć ci, że Jezus potrzebuje takiego człowieka, który wraz z Nim cierpi z powodu ludzkiej bezbożności i dlatego prowadzi cię drogami cierpienia, o czym mi piszesz w twoim liście. Ale niech zawsze będzie wysławiana jego miłość, która potrafi mieszać słodkie z gorzkim i przemieniać przejściowe cierpienia Życia w wieczną nagrodę"(Epist. III, s. 413).


"Nie lękaj się, ale uważaj siebie za najszczęśliwszą osobę, gdyż stałaś się godna tego, by uczestniczyć w bólach Boga-Człowieka. To nie jest opuszczenie, ale wielka miłość, którą Bóg ci okazuje. Ten stan ducha nie jest karą, ale miłością, i to miłością najsubtelniejszą. Dlatego wysławiaj Pana i wyraź zgodę na picie z kielicha Getsemanii;"(Epist. III, s. 441).





"Pan daje ci czasem odczuć ciężar krzyża. Wydaje ci się, że ten ciężar jest nie do uniesienia, ale nieś go, ponieważ Pan w swojej miłości i w swym miłosierdziu poda ci rękę i obdarzy mocą"(CE, s. 21).




"Pewne słodycze wewnętrzne są dziecięcym pokarmem! Nie są one oznaką doskonałości. Nie słodyczy, ale bólu nam potrzeba. Oschłość, niechęć, słabość - oto są oznaki prawdziwej miłości. Ból jest miły, wygnanie jest piękne, ponieważ cierpiąc możemy dać coś Bogu. Dar naszego bólu, naszych cierpień jest wielką rzeczą, której w niebie nie możemy już ofiarować"(GB, s. 35).




Tak więc reasumując tych parę wybranych myśli kochanego Św. O. Pio to wnioski nasuwają się jasne a wręcz przejrzyste dla każdego prawdziwego chrześcijanina, które mówią o tym jak bardzo ważne jest cierpienie w naszym życiu, że BEZ CIERPIENIA NIE MA ZBAWIENIA. O. Pio pokazuje, że trzeba nam ukochać nasze cierpienie, gdyż sam Chrystus cierpiał dla nas z miłości do nas. Bóg tak nas umiłował, że swojego Syna dla nas poświęcił i ta miłość była okupiona NAJWYŻSZĄ CENĄ, ceną życia, abyśmy mogli zyskać ŻYCIE WIECZNE i to jest celem naszego istnienia i do tego mamy ciągle dążyć. Tego się trzymajmy, bo nic w życiu prócz miłości i naszego zbawienia nie jest ważne więc rachunek jest bardzo prosty: MIŁOŚĆ + CIERPIENIE  = ZBAWIENIE.

To na dziś już wszystko, ale polecam czasem wracać do tych przemyśleń Św. O. Pio, który dał nam wiele powodów, czy dowodów jak i przykładów ze swojego życia, że każdy z nas może zostać ŚWIĘTYM :D i to jest dla nas najlepsza wiadomość, bo dostaliśmy prostą instrukcję  jak tego dokonać, jak dołączyć do świętych grona :]

Życzę Wam na koniec owocnych przemyśleń jak i pozytywnych rezultatów :) A na dziś dzień Bożego błogosławieństwa i słonecznego szaleństwa ;] I oczywiście coś miłego do posłuchania mojego ulubionego zespołu ;)







piątek, 9 czerwca 2017

Bieganie za ludźmi i za rzeczami, obciąża tylko naszego ducha toksycznymi uczuciami...

Czasem człowiek w życiu musi odpuścić pewne rzeczy i pewne osoby dla własnego dobra i dla własnego zdrowia. Kiedy zależy nam na jakiejś osobie bardziej niż jej na nas, to wtedy przychodzi zazwyczaj rozczarowanie, żal i smutek. Czujemy się przez tą osobę lekceważeni, choć może ta osoba nie ma nawet o tym pojęcia. Czujemy się olani, czujemy, że dana osoba ma nas w nosie, że nie jesteśmy dla niej ważni na tyle, aby o nas pamiętała. Z tego powodu powstają w nas różnego rodzaju negatywne i niepotrzebne uczucia jak; zawiedzenie, rozczarowanie, smutek, złość a na końcu gniew itp. Nasuwa się jedno pytanie; "na co to wszystko?". Właśnie, czy jest sens w tym wszystkim?, czy warto się tak dołować?, czy trzeba aż tak tragizować? Przecież to nam, ani nikomu innemu w niczym nie pomoże, a nawet wręcz przeciwnie, może przybrać odwrotne skutek od zamierzonego.


Warto się nad tym zastanowić, bo na dłuższą metę nic dobrego z tego nie wyniknie a tylko może doprowadzić nas do ciemnej rozpaczy. Jedyny sposób to zmienić nasze myślenie, nasze oczekiwania względem życia i ludzi, a najlepiej żyć normalnie z dnia na dzień, nie oczekiwać za wiele, ale cieszyć się tym co się ma, cieszyć się tym wszystkim co Bóg nam ofiarował, bo takie bieganie za ludźmi czy rzeczami sprawi tylko że zmęczymy się duchowo i wypalimy się emocjonalnie a to nie o to w życiu chodzi. Życie jest zbyt krótkie, żeby opiewać we frustrację i poczucie beznadziejności, bo czasem ( ba, nawet w większości przypadków) jest tak, że sami sobie stwarzamy takie warunki sfery uczuciowej, sami sobie serwujemy takie strzały w serce, po których nie możemy i nie jesteśmy w stanie się sami podnieść. Potem przychodzi taki czas, że wszystko nas drażni i denerwuje nawet otoczenie w którym przebywamy a nawet najbliższa rodzina. Tylko co oni są winni, że my mamy emocjonalnego doła? Czemu oni muszą być na celowniku tylko dlatego, bo przechodzimy wewnętrzne rewolucje? Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że możemy naszym bliskim sprawiać ból naszym zachowaniem, dając im powody do niepokoju i zatroskania o nas.  Dlatego bywa też i tak, że nieraz z tej złości wolimy się gdzieś schować przed wszystkimi i przed całym światem i o niczym nie myśleć a stąd rodzi się przeważnie stan DEPRESYJNY.


Wszystko tak naprawdę zaczyna się w naszej głowie, bo jeśli nie ma w nas czystej i silnej wiary to nic sami nie zrobimy niestety. Tylko z Bogiem jesteśmy w stanie zmienić nasze życie i nas samych, nikt nigdy sam z siebie nie wstał z upadku, bo jak nie było obok nas osoby, która pomogła nam w trudnych chwilach, jak nie było obok nas Pana Jezusa, który stał z wyciągniętą do nas ręką, to sami nadziei nie moglibyśmy odzyskać. Nawet jeśli mamy obok osobę, której zależy na nas to trzeba pamiętać, że Bóg postawił nam tą osobę na naszej drodze właśnie w jakimś celu, bo wszystko w naszym życiu dzieje się w pewnym celu, a w jakim to się pewnie dowiemy może kiedyś.
Dlatego trzeba postawić sobie konkretne pytanie, komu to pomoże takie to nasze torturowanie się, bo musimy zdać sobie sprawę, że tak na prawdę tylko my na tym ucierpimy, nasza psychika, nasza dusza i nikt i nic poza tym. Czasem łatwo mówić takie rzeczy, ale wiem z własnego doświadczenia, że to co działo się w moim życiu przez powiedzmy "niektóre" osoby (przynajmniej tak to sobie tłumaczyłam) to wszystko przez ślepe uczucie przylgnięcia i przywiązania do tych osób, a to może przerodzić się w obsesję a to bardzo niezdrowe i niekonieczne normalne. Człowiek wtedy myśli, że skoro on czy ona nie robi tego co my dla niej to znaczy dla nas jedno, że dana osoba ma nas głęboko gdzieś, a to nie zawsze i niekoniecznie musi być prawdą. Często nasze wyobrażenia o innych ludziach przerastają nas samych, bo zapominamy, że ludzie są różni, że nie będą robić wszystkiego tak jak my, że nie będą czuć tak jak my i że rozumieją pewne rzeczy zupełnie inaczej. Oczywiście są ludzie, którzy nas nie lubią i tak będzie zawsze, ale to nie powinien być nasz problem, jednak jest tak, że nieraz siebie niepotrzebnie za to obwiniamy. Podstawowym błędem, który popełniamy to ten, że innych według siebie samych oceniamy, a to wielka POMYŁKA.
Nasuwa się tylko jedno stwierdzenie, że w tym przypadku główną rolę za nasz zły stan emocjonalny odpowiedzialny jest nasz EGOIZM, który nie pozwala nam właściwie i zdrowo funkcjonować w tym świecie wśród ludzi. 


Potrzeba nam zatem ogromu wiary mocnej i szczerej, aby wyzbyć się uczuć, które niszczą nas samych i być może ludzi, którzy żyją obok nas. Trzeba kochać nam wszystkich ludzi to fakt, ale trzeba też dać im WOLNOŚĆ tak jak dał nam sam Bóg. Ja zrozumiałam to nie tak dawno, bo w niedzielę Zesłania Ducha Świętego, chyba sam Duch Św. doprowadził mnie do tego :D Prosiłam Go o jakieś natchnienie w tej sprawie, wręcz błagałam, żeby to wszystko jakoś mi poukładał, bo już nie dawałam rady, już nie miałam sił tym zadręczaniem się i zamyślaniem się na temat tych osób, o które tak usilnie walczyłam. I udało się!!! Spokój ducha odzyskałam jak te istotne rzeczy zrozumiałam, że tylko w BOGU WSZYSTKO MA SENS, że jeśli Bóg się wszystkim zajmie, to zrobi to najlepiej i tak też zrobił. Poczułam wielką ulgę, czuję się lekka, bo On zabrał ode mnie ten ciężar, który nosiłam w sercu od dawien dawna. Jestem radosna i tak na prawdę WOLNA, bo tak na prawdę te uczucie, które przez ten dłuższy czas dusiłam w sercu to nic innego jak tylko uczucie ZNIEWOLENIA, które szczerze powiedziawszy sama sobie zafundowałam, wiele za dużo od innych oczekiwałam, chcąc w zamian od nich to co sama im dałam. Byłam w niewoli tego uczucia, uczucia, które było tylko moim wyobrażeniem o ludziach, ale to nie było rzeczywistością. Duch Św. uświadomił mi, że to nie tędy droga, bo Jezus kocha nas miłością BEZWARUNKOWĄ, więc czemu my każemy innym odwdzięczać się za naszą miłość wobec nich??? Czemu dając innym swoją miłość i uczucia każemy sobie za to płacić tym samym??? Zapominamy tylko o jednym, że dobroć dana innym do nas wróci, ale niekoniecznie od tych samych ludzi, ale może w innych przypadkach i w innych okolicznościach, a poza tym, czy nie za bardzo skupiamy się na tym, żeby ktoś nas lubił, podziwiał, czy kochał i żeby coś nam dał??? Zapominamy w tym wszystkich o Tym, dzięki Któremu w ogóle jesteśmy zdolni do jakichkolwiek uczuć i miłości, zapominamy też, że miłość jest uczuciem opłaconym  NAJWYŻSZĄ STAWKĄ, po to by była darmowa i żeby nie zniewalała ludzi między sobą. MIŁOŚĆ MA WYZWALAĆ POZYTYWNE UCZUCIA, A NIE ZNIEWALAĆ, BO WTEDY NIE BYŁABY JUŻ MIŁOŚCIĄ, LECZ NIEPRZYJEMNYM OBOWIĄZKIEM!!! [A.~A.]
Dlatego trzeba żyć tym co dał nam Bóg, być cierpliwym, żyć w prawdzie w wierze, nadziei i miłości :] 

Bardzo się cieszę, że udało mi się osiągną ten stan ducha, ten spokój, który daje poczucie radości i wolności. O jednym jednak trzeba w tym wszystkim pamiętać, że wszystko co chcemy osiągnąć w życiu musimy sobie wymodlić, bo nic samo, ani łatwo nigdy nie przychodzi, na wszystko wartościowe trzeba zapracować i cierpliwie czekać ;) Życzę zatem każdemu z Was takiej przemiany i takiego spokoju ducha, wystarczy pewne rzeczy odpuścić, zrzucić balast, który nie pozwala nam iść do przodu i który sprawia, że grzęźniemy bardziej w toksycznych uczuciach naszego egoizmu. Bóg nas uzdrawia przez DUCHA ŚWIĘTEGO, trzeba nam modlić się o dary Jego ;)

To tyle moich ostatnich przemyśleń zrodzonych długim okresem cierpień, żalów i wylanych łez, który skończył się w niedzielę 4 czerwca ZESŁANIE DUCHA ŚWIĘTEGO. Chwała Panu!!! A na zakończenie jak zwykle coś miłego dla ucha jak i dla ducha :] Trzymam za tych wszystkich, którzy zaczynają przemianę i za tych, którzy są w trakcie zapewniając Was, że jest ona możliwa, ale wszystko zależy od nas samych od naszego nastawienia wewnętrznego ;)


 Do zobaczenia wkrótce :] Sercem Was pozdrawiam i dużo uśmiechów zostawiam życząc Wam błogosławionego dnia ;)