niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołą nowinę bracia słuchajcie, Bóg się rodzi noc truchleje...

Lulajże Jezuniu
Moja perełko
Lulaj ulubione
Me pieścidełko...
Witajcie moi kochani świątecznie :) Wprawdzie po tak długiej przerwie, ale brak czasu niestety wszystko komplikuje, cóż poradzić :/

Wpadłam tu żeby złożyć Wam życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia i doczekać marzeń wszystkich spełnienia :)





 
























   |

  ╲ /\ ╱ 
                                     ━ <   > ━   Radosnych Świąt
  ╱ \/ ╲
                                   |
Bożego Narodzenia,

            ,-"."-,
             /___ |(_)
           {▂▂▂}
           »,,”"" """,,«
         ((,(\ ⁀⁀/),))
..▄     (▀▀▀(,,)(,,)▀▀▀)
█▀█▐▌▌█ █ █▀███ █▀█
▀▄▄▐▌▌█ █ █▀░░█  █▄█
█▄█▐█▀█ █ █▄██  █
███

 ღღ Życzenia błogosławionych, pięknych, wesołych, zdrowych i radosnych świąt BOŻEGO NARODZENIA życzę, wiele szczęścia i radości i niech zawsze w Waszych sercach miłość gości. Życzę Ci mnóstwo pogody ducha i wielu wspaniałych spotkań w gronie rodzinnej atmosfery. Niech Boża Dziecina w Waszych sercach ogień miłości rozpali dla tych bliskich i tych z oddali, niech Wam błogosławi i zawsze swoimi drogami prowadzi :) ღ


ღ Życzę Was pięknych chwil i wspólnego świętowania w gonie z najbliższymi, pięknej świątecznej atmosfery pełnej radości i miłości. Kochani świętujmy, cieszmy się i radujmy, niech Boża Dziecina zamieszka w sercach naszych obojętnie co się wydarzy :) ღ
ღ Radośnie Was pozdrawiam do serduszka przytulam modlitwą otulam życzę wspaniałych świątecznych dni :)) ღ
Mnóstwo pięknych
prezentów pod
choinką :)

ღ Ala ;)) ღ

ღ Niech Wam Boża Dziecina błogosławi :)) ღ

ღ Z PANEM BOGIEM I MARYJĄ :)) ღ



Ten wspaniały czas,
gdzie widać choinki
lśniący blask :)








Podzielmy się opłatkiem
z naszymi bliskimi i z tymi,
których spotkamy przypadkiem :)



















Narodził się Jezus Chrystus
Bądźmy weseli...
Jeszcze raz  życzę Wam kochani wspaniałych, zdrowych, pogodnych, radosnych i ubogaconych miłością a przede wszystkim błogosławionych Świąt Narodzenia Pańskiego :))



Posłuchajcie tych pięknych kolęd, zapraszam Was kochani na miłe i radosne kolędowanie, bo święta mogą być na prawdę piękne ;)) Pa i do zobaczenia :))

niedziela, 21 października 2012

„Krzyż na miarę” - rozważania ....

Was moi kochani po tak długiej przerwie, ale nie było jak, żeby tu do Was wcześniej zawitać, po prostu brak czasu, a i brak chęci na wszystko inne> tak jakoś po prostu ;/ No nic w każdym bądź razie jestem już z Wami i postaram się coś naskrobać ;D Trochę siedziałam ostatnio z boku od wszystkiego i obserwowałam co się dzieje, czy to w moim otoczeniu i w ogóle wśród ludzi, nawet na necie. I wiecie co zauważyłam, że nie jest zbyt wesoło, ludzie obchodzą siebie na około, każdy patrzy na  życie własne i nie wolą, żeby wszystko było jasne. Zaciemniają i wcale się o innych  nie starają. Nie wiem jak tak dalej będzie, ale wiem, ze żyjąc tak żyjemy w błędzie. Każdy z nas nosi swój "krzyż" jak wiadomo, ale to nie oznacza wcale, żeby innych lekceważyć i odpędzać od siebie, kiedy jesteśmy w biedzie. Przypomnę Wam dziś pewną zasłyszaną legendę o "Krzyżu na miarę" o to ona:

Pewien człowiek zawsze niezadowolony z siebie i z innych szemrał,mówiąc do Boga: Któż to powiedział, że każdy musi nieść swój krzyż? Czy nie można tego uniknąć? Jestem zmęczony i znudzony tymi codziennymi ciężarami! Dobry Bóg odpowiedział mu za pomocą snu. Człowiek ten zobaczył, że życie ludzi na ziemi jest bezkresną procesją. Każdy idzie niosąc swój krzyż na ramionach. Powoli, nieuchronnie, krok za krokiem. Również i on znajdował się w tym niekończącym się pochodzie i posuwał się naprzód z trudem, niosąc swój osobisty krzyż. Po pewnym czasie zauważył, że jego krzyż był zbyt długi, dlatego pewnie ciężko mu było iść. Wystarczyłoby skrócić go trochę a nie ciążyłby mi tak bardzo - pomyślał. Usiadł na skraju drogi i zdecydowanym ruchem skrócił swój krzyż o dobry kawał. Gdy wyruszył ponownie zauważył, że teraz mógł poruszać się szybciej i było mu lżej. Bez trudu dotarł do miejsca, które wydawało się być celem ludzkiej procesji. Była to przepaść: szeroki uskok w terenie, poza którym dopiero zaczynała się ziemia wiecznego szczęścia. To, co widziało się po drugiej stronie przepaści, było zachwycające. Ale nie było ani mostów ani kładek. A jednak ludzie przechodzili z łatwością. Każdy zdejmował krzyż ze swych ramion, opierał go o brzegi przepaści i potem po nim przechodził. Krzyże wydawały się być zrobione na miarę. Łączyły dokładnie dwa brzegi przepaści. Przechodzili wszyscy. Ale on nie mógł. Skrócił swój krzyż
i teraz był zbyt krótki i nie dosięgał drugiej strony przepaści. Zaczął płakać. I rozpaczać.
- Ach, gdybym wiedział... – Ale było już za późno i lamenty na nic się nie zdały.
Bruno Ferrero, „Wielka przepaść”


                                 
I jakie z tego mamy wyciągnąć wnioski hmm...??? Nic w życiu nie jest takie proste jakby się nam chciało, ale trzeba nam robić wszystko choćby nawet bolało. Czy warto naprawdę odrzucać nasz krzyż codzienny,  gdy potem możemy mieć uśmiech wiecznie promienny. Zastanówmy się nad sensem naszego cierpienia, nad sensem naszego krzyża, czy on naszą wartość jako człowieka obniża hmm... ??? Jezus niosąc krzyż na górę Golgotę pokazał nam jak mamy postępować, jak mamy nieść nasz krzyż, jak mamy wstać, kiedy pod nim upadniemy i zadajmy sobie jedno pytanie: czy my chcemy mieć lepiej niż Jezus, chcemy być od Niego lepsi zrzucając nasz krzyż, wypierając się go nie raz hmm... ??? Mamy mniej cierpieć od Jezusa ??? Przecież Jezus cierpiał za nasze grzechy, a nie za swoje, on niósł krzyż z naszymi grzechami, a my swoich nawet nie chcemy niekiedy dźwigać... Jest jeszcze miesiąc październik okres modlitw na Różańcu św., okres w którym możemy wypraszać wszelkie łaski dla naszych rodzin i dla nas samych. Możemy prosić Boga, żeby nie skracał nam naszego krzyża, ale żeby pomógł nam go niekiedy dźwigać jak będzie nam już bardzo ciężko. Musimy pamiętać, że Bóg nigdy nie daje nam takiego krzyża, którego nie umielibyśmy udźwignąć. Warto się nad tym wszystkim zastanowić, przemyśleć sens naszego cierpienia, które u celu naszej wędrówki będzie obficie wynagrodzone. Ta pieśń jest moją ulubioną i zawsze lubię jej słuchać kiedy poddaję się refleksjom, Wam również polecam ;)))))



Tą myślą i tę pieśnią kończę dzisiejsze refleksje i myślę, że za niedługo napiszę znów coś refleksyjnego i bardzo podbudowującego ;) Przytulam Was do serca radosnego, radośnie i ciepło pozdrawiam radość serca zostawiam z darem modlitwy życząc Wam błogosławionej nocy :))))) Dobranoc, ale jeszcze muza na noc ;)))))




środa, 5 września 2012

I po wakacjach łeee ;/ .............................................CHLEB POWSZEDNI, prosi się o niego Boga, ale rzadko oczekuje...

Moi kochani ;) Jeju jak dawno mnie tu nie było heh, no ale jak wakacje to wakacje ;P  A teraz rok szkolny nie ubłagalnie się zaczął pełną parą i wszystko znów powraca do szarej rzeczywistości niestety, ale może nie będzie tak źle co? Warto jednak zacząć ten czas, a w szczególności ten rok szkolny z pozytywnym nastawieniem, ale i przede wszystkim z Bogiem ;] Nie będzie łatwo to wiadomo, ale nie musi być wcale trudno, bo kto tak powiedział co?, ja myślę, że będzie dobrze, wystarczy, że będziemy dobrej myśli to wtedy wszystko będziemy robić z uśmiechem na twarzy, obojętnie co się wydarzy ;) Ja przynajmniej mam taki zamiar i sukcesywnie będę Wam o tym pisać jak mi to będzie wychodziło, albo i nie heh ;P W każdym bądź razie jak ktoś na starcie z mety powie "o rety!!!", no to będzie miał te swoje kotlety :P Ja czuję w sobie siłę i to potężną i mam nadzieje, że uda mi się wszystko zrobić tak jak będzie trzeba i dam z siebie wszystko, zawsze i wszędzie i wtedy myślę, że dobrze będzie ;]

Resztę dopiszę wieczorem, bo teraz czas na mnie :) Pa :*

No i jestem już, wróciłam dopiero o 21:00 bo byłam jeszcze na dworze z dzieciakami i opychałam się mentosami ;P, ale i też żeby trochę się dotlenić i żeby się nie lenić ;P Korzystamy z ładnej pogody, bo potem ma się znów popsuć, jakby nie było resztki lata i potem znów będzie zimno brrr... ;/ I  pyszne były lody dla ochłody :D

Nie powiem dzień minął mi całkiem dobrze i pracowicie, bo i szkoła, przedszkole i wszystkiego znów po trochu, ale nie było tak źle i mimo, że jestem zmęczona to i zadowolona ;] Czuję po prostu to Boże błogosławieństwo w mojej rodzinie, bo jest tak jak być powinno, wszystko się układa, choć nie zawsze tak jak byśmy chcieli, ale tak jak Bóg chce, a z Nim się nie dyskutuje, bo na dnie się ląduje :) Jednak jak się modlę zawsze rano i nie tylko to po prostu czuję, że Bóg jest blisko mnie, że mi pomaga, bo niektóre rzeczy przychodzą mi po prostu łatwiej niż do tej pory, kiedy to nie raz walczyłam żeby cokolwiek siłą zdziałać :/ A dziś bez nerwów i tak jakoś lżej. Kiedyś jeden święty tj.: Św. Jan M. Vianey powiedział, że jaka nasza modlitwa, takie i nasze życie. I ja to dokładnie odczuwam na swojej skórze w swoim życiu, dosłownie widzę różnicę i to ogromną kiedy się modlę porządnie, kiedy byle jak, albo kiedy wcale. Po prostu zawsze trzeba dzień zacząć od modlitwy, czyli zacząć od Boga, przeżyć ten dzień i skończyć też razem z Nim, oddając Mu swoje codzienne troski, prosząc o błogosławieństwo na cały dzień i siły, bo gdy o coś prosimy Boga to to nie może być taka zwykła prośba, ale musimy wierzyć, że to dostaniemy, pod warunkiem, że to jest z pożytkiem dla nas i innych. Bo to jest powiedzmy tak samo jak gdyby ludzie prosili Boga o deszcz, ale żaden z nich nie przyniósłby ze sobą parasola, bo raczej nie byli pewni, że deszcz jednak spadnie. A chleb powszedni? prosi się o niego Boga, ale rzadko oczekuje. Z nami jest dokładnie tak samo, bo kiedy prosimy, żeby Bóg dał nam radość, szczęście, czy miłość to mimo, że tego bardzo chcemy to podchodzimy do tego zawsze z pewnym dystansem, a końcu mówimy, że to chyba nie ma sensu etc. Bóg potrzebuje od nas pełnego wręcz całkowitego zaufania, tak jak malutkie dziecko, które zdane jest tylko na swoich rodziców, które tak im ufa iż wie, że nie zrobią mu krzywdy, bo tak je kochają. Bóg jest naszym ojcem, a my właśnie takimi Jego maleńkimi dziećmi, które muszą zaufać swojemu tatusiowi wiedząc, że ich nie skrzywdzi, że będzie o nie dbał. Tak właśnie powinno być, a nie inaczej, bo jak Bóg ma się o nas troszczyć, gdy Go w tym wyręczamy hmm...?! Tak właśnie jest, że większość ludzi nie potrzebuje (tak im się tylko zdaje) Boga w swoim życiu, ale za wszystkie niepowodzenia oczywiście pod Jego adresem, ale chwila to nie tędy droga co?!, bo skoro robimy wszystko na własną rękę, to i konsekwencje tego naszego postępowania też powinniśmy brać na własną rękę, wszystko co sami robimy bierzemy na własną odpowiedzialność. Dla przykładu, kiedy dziecko uparcie chce dotknąć gorącej rzeczy mimo iż rodzice mu zabronili, a ono nadal tego chce, aż w końcu w ułamku sekundy pod nieobecność rodziców jednak tego dotknie, to kto będzie miał ślad poparzenia na ręce hmm...? wiadomo, że nie rodzice, bo to jest logiczne, że to dziecko, bo skoro było nieposłuszne to będzie mieć nauczkę do końca życia niestety. Każdy powinien odpowiadać za swoje uczynki dobre lub złe, czy jakiekolwiek błędy,  a nie obwiniać innych, bo to raczej jest najwygodniejsza z resztą forma pozbycia się odpowiedzialności i w tym późniejszych jej konsekwencji... Dlatego jako każdy dorosły człowiek winien jest dawać przykład dzisiejszej młodzieży, jak powinni postępować, żeby wyrosnąć na dobrych, uczciwych, a przede wszystkim wierzących ludzi :)
Tą myślą kończę na dziś i żegnam się , a może następnym razem opowiem coś o moich "wakacjach" heh ;P Życzę Wam moi kochani cudownej nocy i kolorowych snów :) Radośnie i ciepło pozdrawiam przytulam mocno do serducha, buziaki i muzę jak zwykle zostawiam :* z darem modlitwy :) Dobranoc ;]

Tu coś fajnego na zakończenie lata, choć nie fajnie, że ono się kończy, ale niestety ech..., ale co poradzić ;/







czwartek, 2 sierpnia 2012

Być może jeszcze mnie coś spotka dobrego w tym życiu :/

Moi kochani ja dziś tak na krótko, bo nie mam specjalnie nastroju i jestem dziś w bardzo kiepskiej formie duchowej niestety :| Od wczoraj naszły mnie znów jakieś dziwne chandry typu : "jestem beznadziejna, nikt mnie nie potrzebuje, nikt o mnie nie myśli, a ni nie tęskni" etc. Ale najbardziej to chodzi mi o tych z poza rodziny, których bardzo kocham, a którzy jakoś nie pokazują mi, że jednak jestem im potrzebna, ale robią tak, żebym myślała, że nic dla nich nie znaczę, że czasem sobie o mnie przypomną ech... :/ No może tylko mi się tak wydaje, ale jak mam myśleć inaczej, kiedy różne czynniki na to wpływają, jak np: "nie odpisywanie na wiadomości, po mimo, że do innej osoby to jak najbardziej" etc...No, a Wy jak byście się czuli co hmm... ? Nie czulibyście się troszku olani ? Albo sytuacja, kiedy ten ktoś załóżmy ma doła i chcesz mu pomóc, pocieszyć, a on owszem przyjmuje tą pomoc, ale zwraca się do ciebie oschle, gdzie zaś z kolei do innej osoby się uśmiecha i jest miły... No ja rozumiem, że ktoś może nie mieć ochoty na konwersacje, ale z innymi to już tak co nie. I to trochę boli, ale trudno widocznie tak już musi być, ok rozumiem, że nie jestem aż tak bliska i potrzebna, no i muszę się z tym chyba pogodzić, bo inni ludzie inaczej okazują uczucia, a ja znów inaczej i zupełnie inaczej to odbieram, a tak się właśnie dzieje ech... To jest tylko dowodem dla mnie na to co zawsze myślę. Ale już teraz jest wszystko dobrze, choć i tak jakoś dziwnie mimo to się czuję :/ Cóż nie ważne, może jeszcze da się to jakoś wytłumaczyć ;/ A tak w ogóle to dzień dziś miałam taki beznadziejny, że płakać to wolałam w ukryciu, bo nie chciałam, żeby ktoś widział, bo po co miałabym odpowiadać na pytania :/ Dziś dostałam po prostu zwyczajnie po "uszach" no tak, bo jak niby nazwać zjechanie mnie od góry do dołu, bo coś źle robię. No błagam, a kto z nas źle  nie robi i trzeba od razu besztać i wypominać co robiło się źle kilka lat temu, no bez przesady ech... :/ Byłam dziś totalnym strzępkiem nerwów i w totalnym rozpadzie, jak w jakimś chorym układzie. No nic dzień się kończy i dzięki Bogu, bo wiem, że jutro są kolejne i nowe szanse, aby zacząć coś od nowa. Na dziś dzień jednak miałam potworny ból głowy, palący ból w mostku i ciężko mi było jak cholera (sorki za wyrażenie, ale czasem już nie umiem się opanować) i ciężko się oddychało, oczy szczypią i dusi w gardle, ale na szczęście już mniej. No cóż, wiem tylko jedno, że trzeba żyć jakoś dalej i wiem, że to kolejna próba, którą muszę przejść i to bezwarunkowo i bez żadnych ulg, czy bonusów, ale wiem, że dam radę, po prostu muszę ;) A na dodatek czeka mnie tęsknota za osobą bardzo bliską mojemu sercu, która wyjeżdża na 2 tyg. na wczasy :| Nie no masakra, bo nie wiem, czy będzie nam dane się kontaktować przez ten czas, ale jakoś myślę, że dam radę ;/ No cóż na dziś to wszystko, bo tylko chciałam się z Wami podzielić moimi boleściami i tym, że nic nie jest po mojej myśli i tak jakoś się dziwnie dzieje, ale i tak mimo wszystko mam nadzieję :) To ja się już pożegnam życząc Wam spokojnej nocy i kolorowych snów ;) Radośnie i ciepło Was pozdrawiam z darem modlitwy do serduszka mocno przytulam  i buziaki zostawiam :* Dobranoc i do następnego razu ;) I jak zwykle muza do podusi ;]










niedziela, 29 lipca 2012

„...dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidzialne dla oczu.”


                ____ฬ ĭ է ค ற ____
                 ک ε я d ε ¢ z η ĭ ε
Was moi kochani ;) Troszku długo mnie tu nie było, ale i czasu mi brakowało ;/ Jednak mimo, że z opóźnieniem to jestem z pozytywnym za to nastawieniem ;] Tak i po mimo, że mnie boli głowa to i tak czuję się świetnie. Miałam bardzo ciężkie dwa tygodnie, ale już teraz jest wszystko ok z czego się bardzo cieszę :D Wszystko wróciło do normy, tak jest tak jak powinno być i cieszę z tego jak najbardziej i jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy ;D Już się bałam, że znów się coś popsuło, ale jak się okazało, że byłam w błędzie. Teraz mogę nawet powiedzieć, że jest znacznie lepiej :] Chodzi mi o kontakt z moim przyjacielem, z którym się bardzo związałam, który daje mi dużo radości i nie chciałabym go stracić, to wartościowa osoba tylko czasami zagubiona tak jak i mnóstwo innych na tym świecie. Trzeba tylko umieć dotrzeć do takiej osoby, ale nie inaczej jak sercem, bo serce zawsze dyktuje nam prawdę i to za nim mamy iść. Serce nigdy nie kłamie w takich sprawach i ja jestem przekonana, że z tą osobą łączy mnie bardzo, bardzo silna więź i raczej nierozerwalna. Cieszę się, że tak się wszystko dobrze ułożyło i tak świetnie potoczyło. Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej, coraz bardziej się do siebie zbliżamy i to jest piękne ;] I nie wyobrażam sobie życie bez tej osoby, tak jakoś Bóg postawił ją na mojej drodze i wiem, że nie przypadkowo :D Teraz to już jest chyba pełnia szczęścia ;P Raczej tak, bo poczyniliśmy krok do przodu w naszej przyjaźni i to bardzo miły, przyjemny, acz zarazem zdecydowanie odważny krok, który bardziej nas do siebie zbliżył. Czułam się wtedy tak, no super, tak całkiem inaczej i przede wszystkim taka kochana. Ten krok był zapieczętowaniem naszej przyjaźni, a przed nami następne kroki :D Nie no wiadomo, że szczęście jest wtedy kiedy kochamy i jesteśmy kochani, ale tak właśnie jest i w tym przypadku. To pięknie uczucie być naprawdę kochanym i móc też szczerze kochać i to nawet kogoś z poza rodziny :] Najgorzej jak myślisz i czujesz się odrzucony i sama ta świadomość dobija jak cholera i nie chcę się kompletnie nic :/ Przynajmniej wenę twórczą miałam i wierszy sporo napisałam :P Wstawię Wam parę tych moich uczuciowych przemyśleń :D Mam nadzieję, że się Wam spodobają i dadzą również dużo do myślenia ;]

Smutku duszy, serca łzy
Po policzkach płynął m
Nikt prócz rodziny mnie nie chce a ja zamykam dla innych swoje serce. Nikt prócz rodziny mnie nie potrzebuje ja moje serce od innych izoluję. Nikt prócz rodziny mnie nie kocha, a moje serce wciąż jeszcze szlocha. (~ anonim A. ~ )

Nic mi tak jak trzeba nie wychodzi i wszystko jakoś zawodzi, wszystko się wali i sypie, ech marne te moje życie. Lecz ciągle próbuję na nowo, a Tyś Boże moją podporą. ( ~ anonim A. ~ )


Nie mów, że ci zależy jeśli to nie jest prawdą, nie mów jeśli, że kochasz jeśli tak nie czujesz. Bo słowa nieprawdziwe są tylko pogardą, a uczucia zakłamane zniszczą zanim coś zbudujesz. ( ~ anonim A. ~ )

Łzy są oznaką tego, że nasze
serce jeszcze nie wyschło.
Nie wiem co się ze mną dzieje, ale wciąż mam w głowie złudne nadzieje. Resztka nadziei z serca wyparowała, a po niej w nim tylko wielka dziura została. ( ~ anonim A. ~ )

Nie rzucaj słów na wiatr, bo ktoś może w nie uwierzyć. Nie myśl, że pokocha cię świat, musisz żyć tylko aby przeżyć. Puste uczucia i słowa bez pokrycia odbierają nam chęć do życia. ( ~ anonim A. ~ )


I tak to właśnie było, ale na szczęście już nie muszę pisać takich wierszy, choć w dużej mierze one przekazały co wtedy czułam, jak bardzo bolało mnie serce, jak bardzo cierpiałam, co mnie tak bardzo dołowało i dlaczego było mi tak ciężko. I było tych wierszy znacznie więcej, ale to jak przepiszę do komputera to wstawię je też i tutaj :D No cóż rozpadało się dziś na dobre, ale przynajmniej mogę posiedzieć tutaj ;] Jestem na prawdę szczęśliwa i taka zadowolona, bo bardzo kocham tych, którzy dają mi tę radość, którym na mnie też zależy mimo wszystko i którzy mnie kochają. To raczej w życiu jest chyba najważniejsze i najcenniejsze. Tak zdecydowanie miłość jest zdecydowanie najważniejsza i to ta miłość Boża, bo jest wieczna :D Tak moi kochani tą myślą kończę te niedzielne refleksje i mam nadzieję, że uda mi się częściej tu wpadać, bo bardzo bym chciała ;) A na teraz życzę wspaniałej, spokojnej, radosnej cudownej jak i błogosławionej niedzieli ;] Wypoczywajcie sobie jak tylko umiecie najlepiej :D Ja się z Wami na razie żegnam pa ;) Do zobaczenia wkrótce :] Radośnie Was pozdrawiam radość serca, uśmiech i buziaki zostawiam :* Tak samo bardzo mocno przytulam Was do serduszka :] Zostańcie z Bogiem <3














poniedziałek, 9 lipca 2012

Wokół nas tylu ludzi, ale mimo to czujemy się osamotnieni, bo kiedy nawet ci, na których nam bardzo zależy są wobec nas obojętni :/ To bardzo boli niestety :(

Witajcie moi kochani, po malutkiej przerwie ;] Ostatnio jestem taka zaganiana, że nie mam czasu do pisania ;/ A po za tym tak troszku miałam chandrę, więc też nie chciałam psuć klawiatury nie potrzebnie ;/ Ta pogoda mnie po prostu rozwala, bo nie da się w ogóle żyć. Gorąco tak, że oddychać nie idzie, a można się rozpłynąć jak masło, masakra totalna ;/ Dziś byłam w ogródku i grządki wyplewiłam i sałatę umyłam :] Zaczęłam dużo pracować, żeby mniej myśleć, bo ostatnio czułam się trochę dziwnie i smutno. Dlatego, że mając tylu ludzi dookoła czułam się osamotniona :/ Nikt do mnie nie chciał pisać na GG i było mi z tego powodu bardzo przykro i czułam się zupełnie odrzucona i to najbardziej prze tych, na których najbardziej mi zależy i których bardzo kocham. No, ale to trudno tak czasem bywa w życiu, że pośród tłumu ludzi czujemy się samiutcy jak jacyś intruzi z marginesu wśród ciągłego życiowego rwetesu :/  Dowód jest tylko na to, że ludzie zapominają o osobach, które ponoć kochają, że zapatrzeni w swoje sprawy życiowe, traktując innych tylko jak koła ratunkowe :/ Dlatego ważne jest, żebyśmy dostrzegali innych ludzi, a w szczególności swoich najbliższych, abyśmy dbali o tych, na których nam zależy, bo kiedy okazujemy sobie na wzajem obojętność to nic z tego dobrego z pewnością nigdy nie wyjdzie niestety :/ Dlaczego tak jest ludziom trudno okazywać uczucia najbliższym, żeby wiedzieli, że wciąż im na nich zależy, że są potrzebni i kochani. Tak to najważniejsze, żeby uczucie pielęgnować, aby przetrwało największe nawet burze i żeby nie musieć go ratować ;/ Tą myślą kończę dzisiejsze refleksje i żegnam się z Wami ciepłymi i radosnymi pozdrowieniami życząc błogosławionej nocy i kolorowych snów :*  Mocno przytulam Was do serduszka i dobranoc szepcę też do uszka ;) Pa ;) A i jeszcze dobra muza ;]


środa, 4 lipca 2012

Kiedy człowiek pracuje to jego dusza jak i serce się raduje i na kawałek nieba zasługuje ;]

Moi kochani witam Was najserdeczniej w ten ciepły wieczór ;] Jak Wam minął dzionek, bo mi dość pracowicie ;) Jestem troszkę zmęczona, dlatego że rwałam czereśnie i wiśnie, bo znów kompoty będę robić mmm..pychotka taki kompot ;] I tak z jednego dziś drzewa na drugie i tak nazbierało się parę wiader, a jutro gotowanko. Ach, to nic fajnego rwać w taki gorąc, a gotować w kotle jak ukrop na dworze tym bardziej nie ech.... masakra normalnie ;/ Ale kompociki to się potem w zimie fajnie będzie piło heh :D Ale co jak co, taka praca fizyczna daje mnóstwo satysfakcji i radości, bo wydzielają się endorfiny, które są odpowiedzialne są za świetne samopoczucie mimo zmęczenia ;D Nie mówiąc już o tym, ze jak się robi wszystko na chwałę Bożą, to można tym wiele zdziałać zarówno dla siebie jak i dla innych I ja tak waśnie mam, padam, ale z uśmiechem na ustach ;] I dlatego idę zaraz spać, a jutro może znów coś napiszę, bo już nie będę chyba taka zmęczona ;P A na razie się żegnam z Wami do jutra życząc Wam spokojnej nocy i kolorowych snów :) Radośnie i ciepło Was pozdrawiam z darem modlitwy świetną muzę i buziaki zostawiam :* To w takim bądź razie dobranoc i niech się Wam aniołki śnią ;] pa ;)


poniedziałek, 2 lipca 2012

„Talitha kum...” - „Mówię ci wstań...”

Witajcie kochani wieczorkiem ;] Znów mnie tu nie było jakiś czas, ale miałam w domu parę trudnych spraw ;/ Nie będę jednak się tu rozpisywać, bo szkoda marnować czasu na pisanie o teściowej ;> Tak ostatnio dodała solidnie upustu moim nerwom, że znów mam pewną barierę, o którą tak ciężko walczyłam, żeby ją przełamać, tak się modliłam, żeby było dobrze, ale widocznie chyba za mało, lub nie miałam dość dużej wiary, że to jest w ogóle możliwe do zrealizowania. I w tą niedzielę (01.07) właśnie taka była też ewangelia, mówiąca o tym, że nie powinniśmy się bać, ale po prostu winniśmy wierzyć (Mk 5,21-43) Pięknie też ksiądz właśnie mówił o tym na kazaniu, że nie wystarczy tylko prosić Boga, ale trzeba też wierzyć w to, że się to od Niego dostanie. I tak samo było z córką przełożonego synagogi, który myślał, że umarła mu córka, kiedy to Jezus powiedział mu „Nie bój się tylko wierz...”, że dziewczynka tyko śpi,  po czym powiedział „Talitha kum...” co znaczy - „Dziewczynko mówię ci wstań...” i dziewczynka wstała. Te wypowiedziane słowa Pana Jezusa „Talitha kum...” - „Mówię ci wstań...” skierowane są też i do nas wszystkich, abyśmy powstali na duchu w naszej wierze, abyśmy wierzyli, że Bóg dokona wskrzeszenia naszej wiary, która w dzisiejszym świecie jest zagrożona i z różnych powodów umiera. Ksiądz też szczególnie i  bardzo stanowczo w tym kazaniu, apelował do rodziców i nawiązywał do tego, aby rodzice byli dla swoich dzieci takim wzorcem do naśladowania, żeby wykształtować w dzieciach tą dobrą wiarę, żeby wiara naszych dzieci z biegiem lat nie umarła gdzieś w pogoni za życiem, żeby nie trzeba było jej wskrzesić. To od nas zależy jak się ukształtują serca naszych dzieci i czy będą mieć je otwarte na Boga i dla Niego samego. „Talitha kum...” - „Mówię ci wstań...” , czyli wstań i obudź się człowieku małej wiary, uwierz w Boga i Jego miłość bez miary, niech ku niebu wzniosą się twojego serca sztandary ufności i wleją w nie strumienie wiecznej miłości. Dzisiejszy świat bardzo pochłania człowiek, wiem to też po sobie, że są rzeczy, które odciągają mnie od Boga i wiem też, że muszę z tym walczyć. Jaki ja mam potem dać dzieciom przykład skoro sama nie potrafię się uporać z moimi słabościami jak należy. Rodzice w szczególności mają trudne zadanie na swoich barkach i są w obowiązku tak wychować swoje dzieci, a by one w przyszłości same wiedziały, którą drogą pójść. Rodzice są odpowiedzialni za swoje dzieci do końca swoich dni, a może i nawet dłużej. Wiem, że kiedyś odpowiem za wszystko przed Bogiem, co zrobiłam źle, a czego w ogóle nie zrobiłam, co zaniedbałam, dlatego tak bardzo ważne jest mieć w ogóle tego świadomość i się w miarę szybko otrząsnąć, aby zacząć właściwie robić, aby właściwie żyć, czyli żyć z Bogiem. Tym bardziej, że zaczęły się wakacje i jak co roku powinny być one z Bogiem, a nie od Niego. No nic tą myślę kończę na dziś i życzę Wam wszystkim moi kochani udanych, pięknych, a zarazem spokojnych i błogosławionych wakacji :)

Ja się już pożegnam życząc Wam spokojnej nocki i kolorowych snów ;) Radośnie i ciepło Wam pozdrawiam do serduszka mocno przytulam i buziaki zostawiam :* Trzymajcie się cieplutko i do jutra ;] Dobranoc ;) No jakaś żywsza muza dla Was ;D












wtorek, 26 czerwca 2012

Czy wiara nasza jest jak ziemniak, który jest w połowie zdrowy, a w drugiej połowie zgnity ???

Witajcie kochani wieczorkiem ;]  Dawno tu nie zaglądałam, ale bardzo dużo spraw na głowie miałam ;P Niestety za to czasu o wiele, wiele mniej ;/  W niedzielę 24.06 w naszym kościele mieliśmy piękną uroczystość, tj. jubileusz 50lecia kapłaństwa naszego proboszcza, bardzo fajnego zresztą proboszcza ;D I na tej mszy (o godz. 10:00) kazanie głosił jeden z współpracujących z naszą parafią franciszkanin, który pięknie mówił o naszej wierze i o nas katolikach. I tak , to co z tego zapamiętałam to było parę ważnych rzeczy. A mianowicie trzy znaczące litery „W, W, W”, heh, na pewno się zastanawiacie co to ;P Ale nie to nie początek adresu jakiejś strony internetowej tylko trzy pierwsze litery charakteryzujące każdego dobrego katolika czyli.:

Katolik powinien być „W, W, W”:

W~ jak wytrwały, czyli brnący w stronę Boga, czyli do pogłębiania  swojej wiary, po mimo przeciwności losu i się nie zachwieje,
W~ jak wierny, czyli nie dający się zwieść złu na złą drogę i trwać zawsze przy Bogu jak żołnierz stojący na straży i broniący swojej wiary w Boga,
W~ jak wiarygodny, czyli dający swoim przykładem świadectwo wiary i prawdy o Bogu. Przede wszystkim nie bojący się mówić o Nim i o swojej wierze, nie wstydzić się, co jest w dzisiejszych czasach największym z problemów (większości mianujących się katolikami) współczesnych ludzi niestety.

Potem opowiedział świetną anegdotkę o zaufaniu do Opatrzności Bożej i jak dla mnie bardzo pouczającą. Postaram się ją opisać i mam nadzieję, że pamiętam ją całą i dokładnie, bo u mnie z pamięcią krucho, no wiecie starość nie radość ;P

...DROGI MOJE SĄ
NAD WASZYMI DROGAMI
A MYŚLI MOJE NAD
WASZYMI MYŚLAMI...

(~ Jezus Chrystus ~)
„W pewnym miasteczku znajdował się klasztor sióstr zakonnych (nazwa tego zakonu oczywiście mi uleciała ;P), które codziennie walczyły o byt dla swoich podopiecznych, aby zapewnić im w miarę normalne życie, a przede wszystkim strawę. Któregoś dnia stwierdziły, że już nie mają nic do jedzenia, prócz kartofli i nie wiedziały co zrobić, gdzie szukać. Myślały długo, i w końcu jedna powiedziała, że można by spróbować pozostawić jednego kartofla przy figurze św. Józefa, bo ona wierzy, że być może akurat to coś da. Jedne siostry patrzyły na nią trochę zdziwione, inne zaś z lekkim uśmieszkiem i myślały dalej jak zdobyć jedzenie. W końcu przełożona sióstr powiedziała do tej od "kartofla, że jak ona chce to niech sobie go położy po tą figurę i tak nie mają nic do stracenia. Następnego dnia przejeżdżał oddział wojska z furmanką zgniłych ziemniaków z zapytaniem, czy nie zechciałby siostry tych ziemniaków, a nóż znajdą się wśród tych zgniłych jakieś zdrowe i zjadliwe. Siostry się oczywiście zgodziły, bo to było dla nich wybawieniem. Gdy tak wybierały zdrowe ziemniaki od tych zgniłych to się okazało, że było ich połowę i połowę zgniłych. Przełożona zawołała tą siostrę, która miała zanieść kartofla pod figurę św. Józefa, czy ona aby  jednak tak zrobiła jak zamierzała. Zakonnica ta odrzekła, że tak, że zaniosła tam ziemniaka. Przełożona była zdumiona, ale zapytała też, czy aby ten ziemniak był na wpół zgniły. Zakonnica przytaknęła zawstydzona, a na to powiedziała jej przełożona, że następnym razem niech położy dobrego ziemniaka i żeby nie było jej szkoda.”

Wniosek z tego jest następujący i to nie tylko dla tej zakonnicy, ale dla wszystkich ludzi wierzących tj. należy całkowicie zaufać Opatrzności Bożej, że jak o coś się modlisz, to wierz w to, że to dostaniesz,  a przede wszystkim w to, że Bóg nigdy nie zostawi Cię w potrzebie. Dokładnie tak i wiecie co, ja doświadczyłam tego wiele razy jak i na własnej skórze tak i teraz w rodzinie, heh nawet do dziś dzień ;] I to jest na prawdę piękne, to, że zawsze ma się nadzieję kiedy się coś dzieje i kiedy wydaje się, że już jest całkiem do bani, to nagle cud się stanie :) Dobrze by było nam się też zastanowić jaka jest nasza wiara, czy podobna to tegoż kartofla, na wpół obumierająca i więdnąca, czy może całkiem żywa i dojrzewająca hmmm...? Warto się zastanowić, czy oddajemy siebie Bogu tylko w jednej połowie wierzący, czy może w całości wiarą kwitnący ;) Bogu podoba się jak człowiek wierzy jednak całą sobą, zarówno duchem jak i ciałem...

I tą myślą kończę na dziś moje refleksje i muszę odpocząć, bo cały dzień wojowałam ze słoikami tzn. robiłam kompoty na zimę z czereśni i wiśni, a potem będę robić ze śliwek jak już będą dojrzałe ;] Bo jak się ma ogród gdzie rosną drzewa owocowe, no to byłby grzechem nie zrobić przetworów na zimę, pomijając fakt, że do żołądka pójdzie również znaczna ilość, bo to też byłby grzech dać wszystko na kompoty i nie zjeść ;D Kończę na dziś, bo jestem zmęczona, ale obiecuję i sobie jak i Wam, że jak wszystko uporządkuję, to będę częściej tu zaglądać, ale na razie roboty nie ma końca ;P Jest jak jest i co poradzić jak czas mnie ogranicza niestety ;/ Dobra już nie przynudzam tylko jeszcze dla Was jakaś fajna muza :], bo dawno nic tu nie wrzucałam, ale się zreflektowałam ;P No nic lecę i zapalę też zapachową świecę :D Trzymajcie się cieplutko, a ja dobranoc mówię Wam na uszko :) Radośnie i ciepło Was pozdrawiam mocno do serduszka przytulam i buziaki zostawiam :* Do jutra, postaram się, bo muszę skończyć jeszcze te nieszczęsne słoiki ;]