Hejka, dość długo mnie tu nie było, ale niekiedy tak w życiu bywa, że masz chwile załamania, że się jest bliskim poddania. Też tak czasem macie, że nic Wam się nie układa, nic nie wychodzi i wszystko wali, kiedy nic Wam się nie chce, a najlepiej to jakby wszyscy spokój Wam dali. Ciężkie to nieraz jest wszystko a w sercu jest tak bardzo mroczno i dżdżysto. Żeby nie było, że narzekam, ale wiece, czasem dopadnie depresja człowieka i chciałby się biedny przed nią schować, ale gdy tylko próg swych uczuć przekroczy to zaczyna wszystkiego żałować.
I to nie jest tak, że ja nie chcę mego duchowego uzdrowienia, bo bardzo się staram coś z tym robić jak tylko jestem w stanie, od tych serca ciemności uwolnienia, ale często rządzi w życiu mną samą sobą rozczarowanie. Ciągle upadam i znów wstaję, idę do przodu mimo mych duchowych niestrawności i jakoś z Bożą pomocą radę daję, bo to chyba taka moja droga do świętości ...
Nadmienić tu muszę jasna sprawa, żeby nie było, że to wszystko sama ogarniam, iż w tym wszystkim mąż mój kochany me serce miłością i cierpliwością spawa, a ja dobrą miną ciągle nadrabiam.
Oprócz tego mam jeszcze do dyspozycji Kierownika Duchowego, człowieka nadzwyczaj pokornego, o dobrym i wielkim sercu, wyrozumiałego i wobec mnie bardzo cierpliwego. Cóż jeszcze dodać zdecydowanie muszę, że gdy jestem przybita i lękami zatruta, wiem kto zawsze ratować mi pomaga mą duszę i do kogo śmiało mogę w tej sprawie iść z buta ...
Czasem też wierszy pisanie mi w tym pomaga, zrzucam wtedy z siebie złych uczuć emocje, a dzięki Kierownikowi Duchowemu wezbrała we mnie odwaga, a odnowę mej duszy uważam za Bożą promocję.
Zostawiam Wam nutkę, której słucham gdy mam te cięższe dni, zapraszam do posłuchania 😉